Ulubione ciasto mojego męża oraz wspomnienie z mojego dzieciństwa w zeszły piątek pojawiło się w naszym domu po raz pierwszy własnoręcznie przygotowane. Bezwzględnie najlepszy pleśniak to ten upieczony przez moją Mamę, przyznam to ja, przyzna to mój mąż 😉
Na nasze leniwe, niedzielne poranki nie może zabraknąć odrobiny słodkości. W okolicy południa lub po z mruczącymi futrami przy nodze zbieramy się na dół (no dobra mąż wstaje wcześniej!) na śniadanie. Kawałek ciasta i kubek gorącej herbaty to już moja tradycja. Towarzyszy temu zazwyczaj rozmowa telefoniczna z Mamą, jeżeli nie trajkoczę z nią o byle czym to na pewno wyciągam sprawdzone przepisy. Jeden z nich znajdziecie poniżej, dodam że jest bajecznie prosty, a ciasto po prostu pyszota 😉
Składniki
- 4 jaja,
- 3 szklanki mąki pszennej,
- 1 szklanka cukru,
- 1 margaryna,
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 2 łyżki kakao,
- dżem wiśniowy,
- 1/2 zapachu rumowego.
Przygotowanie
Żółtka oddzielić od białek i wymieszać z połową szklanki cukru. Dodać mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia, wkroić całą margarynę i zagnieść ręką. Podzielić na trzy równe części, do jednej dosypać kakao, dodać zapach rumowy (lub inny wybrany) i zagnieść. Owinąć torebką foliową (z Biedry się nada) oddzielając poszczególne porcje od siebie i wstawić do zamrażalnika na minimum 30 minut. W tym czasie posprzątać w kuchni, chyba że potraficie gotować bez brudzenia! i nagrzać piekarnik do 180 stopni góra dół. Ubić białka na sztywną pianę stopniowo dodając cukier.
Tortownicę posmarować masłem i obsypać bułką tartą. Porcję jasnego ciasta zetrzeć na tarce jarzynowej do tortownicy, rozłożyć równomiernie i zapiec na złoty kolor. Czas na tak zwane oko 😉 Wyjąć z piekarnika, rozsmarować dżem, zetrzeć na tarce jarzynowej ciemną część, wyłożyć ubitą z białek pianę. Na wierzch zetrzeć ostatnią porcję jasnego ciasta, piec 45 minut lub do suchego patyczka. Smacznego!
P.S. Jak na to ciasto mówi się u Was? Pleśniak, skubaniec….? 🙂